strasznie siada mi w tej ciąży psyche. dwa dni weekendu przesiedziałam w jakimś dole. budzę się w nocy, serce mi wali jak oszalałe, sprawdzam brzuch, spać nie mogę i tak w koło macieju, odkąd wkroczyłam w szósty miesiąc. zaczynam się bać, że ta moja nerwica bardzo źle odbije się na dzidziusiu (tfu, tfu), i znowu zaczynam się nakręcać. im bardziej się stresuję, że za bardzo się stresuję, tym bardziej się stresuję. zazdroszczę kobietom, które ze spokojem przechodzą ciążę i mogą się tym stanem cieszyć. jedynym wyjściem w moim przypadku jest praca i zajęcie głowy czymkolwiek, bo takie siedzenie na L4 do niczego dobrego nie prowadzi.
oddycham do torebki, oddycham do torebki.
cały czas Cię podczytuję ... nie ma tam kogo pod ręką by ten stres na niego przerzucić?
OdpowiedzUsuń