w piątki kończę pracę bardzo, bardzo ale to bardzo wcześnie (wiadomo, n-le obiboki). i jak to jest, że choćbym sobie nie wiem co zaplanowała to nici z tego? czego ja to nie miałam dzisiaj zrobić...tymczasem zaległam na kanapie, bezmyślnie gapiąc się w tv, wpierdzielając bez opamiętania drożdżówki z jagodami, później obiad i tak mi zeszło.
tymczasem mamy godzinę siedemnastą prawie a ja dalej jestem rozmymłana. i dalej mi się nic nie chce. starzejemy się, chiba.
doszła płyta. wow, po ponad trzech tygodniach. nie wiedziałam, że Niemcy leżą na drugim krańcu świata. ale co tam...fajnie, że już jest. nowy Antimatter...w sam raz na święta (taki żarcik).
piątek, ponoć weekendu początek, można się rozmymłać.:)
OdpowiedzUsuńmówisz? to chyba przestanę mieć wyrzuty z tego powodu ;)
Usuńmiłego weekendu zatem.
Zauważyłem, że moja żona (też leń z zawodu) na coraz niższych obrotach lata. Już jej się nie chce trzech siatek z zeszytami z samochodu przynieść i mnie posyła. Sam nie wiem, czy to z wiekiem przychodzi, czy może ze stażem pracy... Pogody bym nie obwiniał, bo na sankach jeszcze poszaleć potrafi :).
OdpowiedzUsuńTo chyba jedno i drugie. Poza tym końcówka semestru to istny szał ;)
UsuńPozdrowienia(dla Żony również :D)
Lenisz się w piątek, bo zbierasz siły na lenienie się w sobotę;) Tak trzymaj:D
OdpowiedzUsuńWczoraj nawet zebrałam się w sobie i trochę posprzątałam ;)
OdpowiedzUsuńBuziaczki.