Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzycznie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzycznie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 stycznia 2013

miłego weekendu mili państwo ;)


czwartek, 10 stycznia 2013

pomimo tego a może właśnie dlatego, że od poniedziałku od rana do wieczora praca, praca, mimo, że mam wory pod oczami, nie czuję kręgosłupa, prawie nie sypiam odczuwam SATYSFAKCJĘ. jezu, nie wierzę. po 12,5 latach pracy wreszcie nadeszła. i nawet ostatnio zdarza mi się widzieć sens. shocking.
...
muzycznie jestem nadal monotematyczna, chociaż oczywiście Stefciu Wilson zawsze będzie moim guru. bez dwóch zdań ;)




poniedziałek, 7 stycznia 2013

ostatnio mam fazę na Disturbed do tego stopnia, że zamawiam na merlinie od razu 3 płytki a miałbym ochotę na 5. clipy mają dosyć drastyczne, więc ostrzegam jakby co. a! i chciałabym jeszcze nadmienić, że członkowie nie wszystkich zespołów metalowych to sataniści. niektórzy nie wiedzą, że są różne odmiany metalu. moja mama na przykład nie wie ;P
miłego.
ps. poza tym, mam od huku roboty związanej z zakończeniem semestru. help!

czwartek, 3 stycznia 2013

ta praca mnie kiedyś wykończy.
dobranoc.
......


wtorek, 1 stycznia 2013

nie przepadam za pierwszym stycznia a to głównie dlatego, że następuje po nim drugi stycznia, kiedy to muszę iść do pracy. w związku z tym tegoroczne niepokoje zagłuszam muzyką.
na nowo powróciłam do Genesis z Philem wokalistą. i przypadkowo odkryłam Land of Confusuion Genesis wykonywany przez Disturbed.


i oryginał :)


i jeszcze Home by the Sea :)




a jak tam Wasze nastroje?

czwartek, 27 grudnia 2012

zdecydowanie głupotą było zabieranie się za sprawy pracowe tuż po świętach. jestem ospała, przejedzona i w ogóle bleh. a teraz do tego wściekła - do szewskiej pasji doprowadza mnie analfabetyzm niektórych osób, który dostarcza mi dodatkowej roboty.
może to jednak brak wystarczającej ilości światła tak na mnie wpływa?
ach, nie wiem...
;P

środa, 19 grudnia 2012

kto raz posłucha Balckfield nie może przestać. panowie Wilson i Geffen  uzależniają. dźwięki, które nie potrafią się od człowieka odczepić.

w związku z tym z okazji świąt piosnka w iście nie-światecznym klimacie ;P




piątek, 14 grudnia 2012

w piątki kończę pracę bardzo, bardzo ale to bardzo wcześnie (wiadomo, n-le obiboki). i jak to jest, że choćbym sobie nie wiem co zaplanowała to nici z tego? czego ja to nie miałam dzisiaj zrobić...tymczasem zaległam na kanapie, bezmyślnie gapiąc się w tv, wpierdzielając bez opamiętania drożdżówki z jagodami, później obiad i tak mi zeszło. 
tymczasem mamy godzinę siedemnastą prawie a ja dalej jestem rozmymłana. i dalej mi się nic nie chce. starzejemy się, chiba.

doszła płyta. wow, po ponad trzech tygodniach. nie wiedziałam, że Niemcy leżą na drugim krańcu świata. ale co tam...fajnie, że już jest. nowy Antimatter...w sam raz na święta (taki żarcik).

poniedziałek, 10 grudnia 2012

napadłam wczoraj na Saturna, o dziwo kupuję tam ostatnio więcej płyt niż w empiku, w związku z czym zapowiada się muzyczna wyżerka w postaci:

Blackfield Blackfield
Porcupine Tree Lightbulb sun

czyly Steven W. razy dwa
i Fish raz

Marillion Fugazi

:D

idę pławić się w dźwiękach.



czwartek, 6 grudnia 2012

w wieku trzydziestu czterech lat nie wypada być tak koszmarnie naiwnym i żałosnym.
a jednak zdarza się.
ot, kolejny wypadek przy pracy.


 

River glass, cycle past, overcast
I saw it all in the blackfield
Copper sky, shadows rise, bridge of sighs
We had it all in the blackfield
Skin tracks, face facts, fade to black
In the blackfield


środa, 5 grudnia 2012

ostatnio marzę tylko o tym, żeby nikt niczego ode mnie nie chciał i żebym nie musiała myśleć o tym, że znowu mam coś na jutro zrobić. chcę wreszcie mieć święty spokój i wolny umysł. może Mikołaj podaruje mi taki prezent?




poniedziałek, 3 grudnia 2012

już w lutym 2013 pojawi się nowy album Stefka Wilsona. ten to ma parę! nie da od siebie odpocząć ale, jakoś mi to specjalnie nie przeszkadza. wprost przeciwnie. chociaż, niektórzy nawet poddają w wątpienie, czy mistrzuniu w ogóle sypia. 
płytka będzie nosić tytuł The Raven that Refused to Sing (and other stories) czyly w wolnym tłumaczeniu Kruk, który nie chciał śpiewać (i inne historie). raven kojarzy mi się tylko z tym Edgara Allan'a Poe. i coś mi się wydaje, że tej gloomy atmosphere również na nowym solo-albumie nie zabraknie.
a oto Luminol z w/w.


ja nadal z niecierpliwością oczekuję nowego Antimatter, który ponoć został do mnie wysłany w okolicach 23 listopada.

miłego.

niedziela, 25 listopada 2012

koncert zaliczony, panowie naprawdę dają radę, powiem więcej - zyskują podczas występów na żywo. są profesjonalistami w swojej dziedzinie. żadnej fałszywej nutki, żadnego potknięcia. lata grania robią swoje. było miło, bluesowo, swojsko, sympatycznie. jedyny mankament to brak anonimowości. czułam się nad wyraz drętwo, widząc swoich byłych, obecnych a może i nawet przyszłych uczniów. no ale cóż, wszakże muzyka łączy pokolenia...
a niech tam sobie łączy co chce, boże chroń mnie przed chodzeniem na koncerty w pobliżu miejsca zamieszkania. never again. 

dzisiaj natomiast wstałam w okolicach południa. w nastroju pod zdechłym azorem. norma. siedzę z nosem w książce i udaję, że świat zewnętrzny nie istnieje.
szczerze mówiąc dobrze mi z tym.

poniedziałek, 19 listopada 2012

niestety, dzisiaj a w zasadzie już wczoraj pod wieczór nastrój mi totalnie poleciał w dół. a było tak miło. jakiś bliżej nieokreślony niepokój wziął mnie w obroty i chęć zakopania się w pościeli na cały ten zimowy czas. nie wiem co jest. czyżby chandra dopadała tak z nienacka? bez zapowiedzi? oj, nieładnie.
w pracy to samo, wszyscy w wisielczych nastrojach, nic tylko się pochlastać. taki czas widać nastał. czas chlastania się.
wróciłam do domku, wypiłam kofi z nowego lydlowskiego ekspresu i naiwnie się łudzę, że przyjdzie mi chęć, ażeby sprawdzać stosy kartkówek i egzaminów gimnazjalnych oraz tworzyć inne papierki.

dobrze, że w piątek Dżemik. może to mnie zmotywuje do działania.
ech.


piątek, 16 listopada 2012

w celu zmiany aury i otoczenia wybrałam się dzisiaj na chwilę do Kraku. co prawda mgła była taka, że tylko nożem ją kroić a Wawel prawie zniknął ale nic to. Kraków zawsze poprawia mi nastrój. zawsze, bez wyjątku. i tak było również dzisiaj. pyszny obiadek w Restauracji Pod Słońcem (bardzo polecam! super jedzenie, porcje od serca, umiarkowane ceny, i to w samym rynku :)), nowa czapka i rękawiczki w kolorze rdzy, żeby nie dać się zbliżającej się zimie. i oczywiście obwarzanki z makiem, jakże mogłoby ich tutaj zabraknąć?
natomiast przełom listopadowo-grudniowy zapowiada się koncertowo. najpierw Dżem, potem Alternative 4 we Wrocku, jeśli wszystko pójdzie dobrze. ten rok w ogóle jest jakiś wyjątkowo muzyczny :)

tymczasem....już weekend!!! nie wierzę. dotrwałam.
miłego tym, którzy tu czasem zaglądają ;)





wtorek, 13 listopada 2012


wstałam dzisiaj o dziwnej porze - po wpół do szóstej (!!) (ktoś mnie przebije? jacyś chętni?) i jestem z lekka niedospana, ale tam przeżyję, no nie? wstałam, mimo tego, że jak wszystkim wszem i wobec wiadomo regularnym rannym ptaszkiem nie jestem, wprost przeciwnie. ale jak mus to mus, trza było w pracy być wcześniej a ja jako osoba niezmotoryzowana jestem uzależniona od komunikacji miejskiej. tak wiem, wiem. w dzisiejszych czasach nie przystoi czy też jest nie-trendy nie posiadać prawa jazdy. aczkolwiek to też przeżyję. jestem niewyspana ale za to bardziej eko. a eko akurat jest trendi.

ostatnio POSTANOWIŁAM (który to już raz?) sobie, że będę co najmniej dwa a może nawet trzy razy w tygodniu chodzić na basenik, więc a nuż mi się dzisiaj uda? ze mną i moim lenistwem różnie bywa lecz jeśli się tak zbiorę w sobie i zawezmę to kto wie? ;P

od jakiegoś czasu chodzi za mną Chodź ze mną, zatem voila.
 będę miała bliżej i nie będę musiała już nigdzie chodzić.



miłego, robaczki.
do łikendu jeszcze tylko 3 słownie TRZY dni.
take care.

sobota, 3 listopada 2012

zakupiłam wczora z wieczora - The Brink. i katuję się mrokiem. cudne dźwięki.
tym razem kolega Patterson w projekcie Alternative 4.
a w grudniu trzy koncerty :)



ps. "People listen to music for different reasons. Some people look back on music. But some people, they need it to survive. Other people need music to get things out. And, maybe that’s just where I’m coming from, you know? When things weren’t easy for me, growing up, you know, music saved my life….. I had absolutely nothing else, besides music. And, that’s still, that’s, that’s in me…. For me, its much more religious."
Eddie Vedder


dla mnie jest tym samym.

środa, 31 października 2012

dawno temu w trawie pan Duncan Patterson pisał teksty i grał na basie w Anathemie. obecnie znany jest m.in. z projektów Antimatter i Alternative 4.

przedstawiam panśtwu Antimatter :)


i "zajawka" piosenki z nowej płyty*, która już niebawem, pod koniec listopada.


cudeńka.
moje.

* jednak na tej płycie już pan Duncan się nie pojawi.

wtorek, 23 października 2012

exhausted.
niestety do końca tygodnia jeszcze sporo czasu i tyle samo spraw na głowie.

....

czwartek, 11 października 2012


strasznie depresyjnie tej jesieni w mojej głowie.
chyba zacznę wyć do księżyca.



When you hear me calling will you be there...?
When you see me falling will you be there...?